Odkopujemy moje stare opowiadanie || Pisarz Nie-dzielny


Autor: MSG

Słowem wstępu


Dzień dobry, z tej strony MSG. Dzisiejszy dzień wygląda tak pięknie, jakby był rodem wyjęty z obrazu Chełmońskiego. Niestety nas w dalszym ciągu obowiązuje zakaz wychodzenia z domu...

Z nudów zacząłem przeglądać archiwalne pliki schowane w ciemnych zakątkach mojego laptopa i natrafiłem na zaczęte, aczkolwiek nigdy niedokończone opowiadanie sprzed roku. Nic specjalnego, zaledwie trzy strony tekstu. Ot, kolejny porzucony przeze mnie twór. 

"Ej może warto byłoby do tego wrócić... Chociażby z samego sentymentu?" - pomyślałem. 

Wiecie jak to jest, kiedy czytacie swoje teksty po dłuższym czasie, dostrzegacie w nich więcej negatywów. Tutaj również jest podobnie, patos miejscami dosłownie wylewa się z ekranu. Postanowiłem jednak pozostać przy tej koncepcji, odnowić więzi z postaciami, które przez pewien czas żyły sobie w mojej głowie i spisać ich losy mniej lub bardziej umiejętnie. Myślę, że czas kwarantanny to odpowiedni moment na kombinowanie ze swoją kreatywnością. Ciekawe dokąd doprowadzi mnie ta przygoda... 
Jesteście gotowi na ten literacki rollercoaster? 

PS: Pierwsza część opowiadania ląduje tutaj w oryginale, czyli w wersji takiej, jaka wyszła spod mojego pióra rok temu. Ewentualny rozwój opowiadania będzie zależał od odbioru tego  fragmentu. W twoich więc rękach, drogi czytelniku, pozostawiam losy tej historii





Prolog

Głos tysięcy gardeł niczym grzmot zabrzmiał w okolicy  Placu Wolności, znajdującego się nieopodal centrum Nowej Republiki Brukseli. Z siłą kuli do wyburzania odbijał się od szklanych wieżowców niosąc ze sobą jedno skandowane wciąż słowo.
Wolność! ryczał wściekły tłum skąpany w barwach niemalże rażącej bieli zgromadzony pod budynkiem telewizji. Krwistoczerwone litery wypisane na sztandarach agresywnie kontrastowały z tłem, rażąc niczym kropla krwi na kartce papieru.

‘’Złodzieje tożsamości!”, ‘’cyberprzestępcy”, ‘’Nie chcę szpiega w swoim domu”, ‘’Państwo chce wejść mi do łóżka”, a nawet kolokwialne, aczkolwiek wymowne „ Spierdalać!”. Takie oraz inne hasła można było ujrzeć niemalże w obrębie całej dzielnicy. Armia zgromadzonych na placu cywili zwrócona była w kierunku szerokich,  podświetlanych gustownym, niebieskim neonem schodów, na szczycie których znajdowało się główne wejście do gmachu RoNBTV – Republic of New Brussels Television. Na wysokości ostatniego stopnia, tuż pod lśniącymi błękitną poświatą drzwiami, stał szczupły, brodaty mężczyzna. W ręce dumnie dzierżył Megafon „Voiceout” czwartej generacji, będący powszechnie używanym sprzętem na podobnych manifestacjach. Z uwagi na jego efektywność i skalę głośności, używanie takowego sprzętu bez pozwolenia groziło nieprzyjemną grzywną w wysokości nawet 400 ecoinów. Nic dziwnego, w końcu urządzenie to było zdolne postawić na równe nogi wszystkich w promieniu półtora kilometra.

Dobrze wiecie, czemu tu wszyscy jesteśmy! brodacz z ekscytacją zwrócił się do tłumu. Ten w odpowiedzi wywołał hałas z całą pewnością przekraczający bezpieczny dla ludzkiego ucha próg decybeli. Żądania ludzi, którzy zebrali się tego dnia na ulicach NRB, nie mogły przejść bez echa. Na potrzeby „Krzyku Wolności” policja zmuszona była zablokować wszystkie drogi oraz pasy powietrzne w odległości kilku przecznic od właściwej lokalizacji protestu.

Jesteśmy tutaj kontynuował mężczyzna marszcząc wściekle brwi   żeby przekazać władzy jedną prostą wiadomość. Nie je- ste-śmy  za-ba-wka-mi!

Nie je-ste-śmy za-baw-ka-mi! ludność wrzała wściekle w rytmicznym okrzyku, który dorównywał swoją  potęgą wojennej pieśni.
Wzniosłe okrzyki ucichły o co najmniej pół tonu, gdy szczupły, barczysty mężczyzna wyszedł przed szereg i niemalże wyrwał megafon z rąk dzierżącego go brodacza. Ten wyraźnie speszony, szybko czmychnął z prowizorycznej sceny i znikł w morzu białych kombinezonów.

Tajemniczy jegomość cały czas stał tyłem do wściekłego tłumu. Ze spokojem patrzył na połyskujący napis, będący rozpoznawalnym logiem Radia Nowej Brukseli. Dla wielu mieszkańców miasta był to symbol rzetelności oraz prawdy. Ale nie dla niego. Nie dla tych kobiet i mężów, którzy skąpani w bieli stanęli tego dnia przed szklanym wieżowcem.  Dla nich ten połyskujący jasnym światłem napis, zamknięty w charakterystycznym trójkącie, był symbolem kłamstwa, stronniczości oraz propagandy. Dla wielu był także zarodkiem siejącego strach terroru i końca znanej im dotychczas wolności.

Nagle z barków dzierżącego megafon tajemniczego mężczyzny zsunęła się biała narzuta z kapturem, upadając zgrabnie na ziemię. Okazało się, że jedwabny materiał skrywał pod sobą czarną, skórzaną kurtkę, przywodzącą na myśl te, które były niegdyś noszone przez członków gangów motocyklowych z zachodu. Na garbowanym materiale widniał symbol ukazujący wściekłego węża, którego łeb utkwił w uścisku ludzkiej dłoni tak, że jadowity gad wydawał się być zupełnie bezbronny.

W tej samej chwili tłum zaryczał jeszcze donośniej niż przedtem. Tym razem jednak w głosie niesionym przez ludzi, zamiast wrogich emocji, pojawiło się coś w rodzaju zachwytu, towarzyszącego fanom na koncercie ulubionej gwiazdy rocka.
Dziękuję Wam za przybycie w tak licznym gronie! Przez megafon dało się usłyszeć twardy, ale spokojny głos. Jego właściciel w dalszym ciągu stał odwrócony plecami do słuchających.

Tłum wrzał z siłą bomby atomowej. Media społecznościowe w mig wypełniły się zdjęciami oraz transmisjami z tego momentu.
W końcu przemawiający obrócił się zgrabnie na pięcie, ukazując wszystkim maskę, na której połyskiwał dobrze znany wszystkim ze sfery wirtualnej, klasyczny, uśmiechnięty emotikon.  W kilka chwil obraz ten zalał wszystkie okoliczne bilbordy.

Moi drodzy kontynuował tajemniczy jegomość  Przyszedłem tutaj, aby uzyskać odpowiedź na jedno, proste pytanie. Ile jeszcze? Ile jeszcze władza ma zamiar wmawiać nam, że jest dobrze, podczas gdy nasze dzieci chorują? Ile jeszcze kłamstw postanowią nam sprzedać? Ile jeszcze czekać mamy na obiecane nam zmiany? Ile jeszcze mają zamiar wmawiać nam, że wszystko co robią jest dla naszego dobra?

Krwistoczerwone litery powiewały dumnie na sztandarach. Miasto dosłownie zastygło na moment, oglądając transmisję z wydarzenia na wszystkich dostępnych urządzeniach.

I-le jesz-cze? skandujący głos tysiąca gardeł przedzierał się przez miejskie ulice niczym niszczycielskie tsunami.

I w końcu... — Kontynuował mężczyzna — Ile jeszcze władza ma zamiar wpierdalać się w nasze ży…

Charakterystyczny głos ucichł momentalnie, a na jego miejscu pojawił się pisk, rozsadzający bębenki uszne. Przecinające powietrze drony przesłały na okoliczne wyświetlacze obraz mężczyzny w masce, leżącego w rosnącej powoli brunatnej kałuży. 


Później był już tylko chaos...


CDN

Komentarze

  1. Jest klimat, jest przejrzyste obrazowanie, a także element zaskoczenia. Dobra lektura, polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę świetne opowiadanie. Dzięki dokładnym opisom i dużej dynamice tekstu można fajnie poczuć klimat. No i mega duży plus za precyzję, np. podanie konkretnego modelu megafonu, bo to sprawia, że całość jest w odbiorze jeszcze bardziej realna. Czekam z niecierpliwością na dalsze części!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Dlaczego warto kupić Ebooka? || Lifestyle

Call of Duty: Warzone - Wrażenia ze strefy wojny. || Gry wideo