Autor: MSG Siedzieliśmy w ciszy, wpatrzeni w podłogę. Burza dręczących nas myśli była głośniejsza nawet od terkotu silników samolotu transportowego. Cieniutkie stróżki potu jawiły się na moim czole, kaskadami wijąc się po policzkach. Kątem oka obserwowałem, jak drżące dłonie mojego kompana, ściskały mały, stalowy krzyżyk, z podstawy którego opadał srebrny łańcuszek. Dla większości z nas były to ostatnie chwile życia. Mieliśmy właśnie wkroczyć do piekła, a prawda jest taka, że stamtąd nikt nie wraca zwycięzcą. W momencie postawienia stopy na pokładzie tego przeklętego samolotu, bezpowrotnie przepadli ludzie, którymi niegdyś byliśmy... — Battle Royale. Zbliża się gaz. Przebić się do bezpiecznej strefy. — przez interkom odezwał się niski, stłumiony głos. Spojrzenia powędrowały w kierunku monumentalnej klapy, która niczym opadająca kurtyna odsłoniła opuszczone miasto znajdujące się daleko pod nami. Miasto, które miało zostać naszym kurhanem. W tym samym czasie, tysiące kil
Komentarze
Prześlij komentarz